
Macgyveryzm (czyt. makgajweryzm) – to słowo brzmiące jak efekt burzliwego romansu słownika współczesnej polszczyzny z programem tv późnych lat 90. znajduje się w repertuarze każdego szanującego się szkoleniowca (zaraz obok żartu “Ile kolorów rozpoznaje mężczyzna”).
Jakkolwiek wątpliwa może być uroda tego neologizmu nawiązującego do bohatera kultowego serialu*, nie można mu odmówić trafności. W języku angielskim powstał nawet czasownik “to macgyver” – naprawić, rozwiązać, wymyślić. Każdego dnia w naszej pracy wykorzystujemy niczym nieskrępowaną kreatywność, wszystko to w imię udoskonalania, poprawiania, czasem opanowywania kryzysowych sytuacji. Teflon ściele się gęsto, nakładacze wyginają pod egzotycznymi kątami, obcięte palce z rękawiczek zamieniają w osłonki do sensora od rvg, a pilniki H ewoluują w profesjonalne narzędzia do usuwania złamanych wierzchołków. Podziw budzą antycovidowe instalacje, jakie niektórzy z nas konstruowali wiosną. Finezyjne połączenia plexi, folii malarskiej i taśm klejących, których nie powstydziłby się przywoływany dziś eks-agent służb specjalnych. Jeszcze ciekawiej dzieje się po godzinach, gdy nie tylko instrukcje producentów, ale i evidence-based medicine może pójść w odstawkę. Naprawa zerwanego łańcuszka w powiększeniu mikroskopu? Proszę bardzo. Awaria świeżo zrobionego manicure? Lampa polimeryzacyjna poleca się do usług. Pamiątkowe odbicie stópki bąbelka? Gęsty silikon i gotowe. Lista trików jest w zasadzie nieskończona (liczę na Wasze patenty w komentarzach na Facebooku). Tak nieskończona jak stomatologiczna wyobraźnia. Strach pomyśleć co będzie, gdy standardowym wyposażeniem gabinetów staną się drukarki 3D. 😎
*Najmłodszych z Młodych zachęcam do nadrobienia tego arcydzieła, w sam raz do odpalenia w okienku obok zdalnego seminarium.
autor: Piotr Brzezik
źródło: www.bedacmlodymdentysta.com