Wojciech wyszedł ze strefy mroku ze swoim kejsem, więc ośmielam się dołączyć. Różnica jest taka, że on był wtedy młodym dentystą, a ja przypadek, którym się dzielę popełniłem ok 9 miesięcy temu, czyli już kilka endo w życiu zrobiłem, a tu wyszło, jak widać...

Ale po kolei. Najpierw historia. Pacjentka zgłosiła się z powodu przewlekłych dolegliwości bólowych o niedużym natężeniu. Problem wiązała z zębem 26. Badanie cbct wykazało, że pominięty został MB2, a ognisko osteolityczne wskazywało na to, że ma osobny wierzchołek. Dodatkowo widoczne było opracowanie kanału MB1 do wierzchołka radiologicznego, bez zachowania przewężenia fizjologicznego.
Teoretycznie mając te wszystkie informacje, oraz widząc, że zatoka jest bardzo blisko mogłem zaplanować całe postępowanie, włączyć podwyższoną czujność... no ale po co doceniać przeciwnika? Finalnie okazało się, że pałam zacięciem laryngologicznym i bardzo chętnie zwiedziłem zatokę materiałem wypełniającym.
Retrospekcja: Co się stało w MB1? Po usunięciu materiału wypełniającego doszło do rozkalibrowania otworu wierzchołkowego bez zachowania tapera preparacji. W takim przypadku warto wykonać procedurę "apical stop", czyli przekalibrować rozmiar wierzchołka, nadając jednocześnie taper. Dlaczego tego nie zrobiłem? Bo miałem fałszywy "tug back" podczas dopasowania ćwieka, ale przy kondensacji termicznej brak tapera pozwolił ćwiekowi zwiedzić zatokę...
Czym się skończyło? Dolegliwości pacjentki się zwiększyły, spożyła paczkę antybiotyku i zaaplikowała opakowanie sterydu do nosa. Z powodu Covida i odległości pacjentka nie mogła pojawić się na kontrolę rvg. Z rozmów z pacjentką wiem, że ok 3-4 miesiące temu dolegliwości ustały, ale pewności, co do stanu zatoki nie mam...



___
Opracował: dr Bartłomiej Karaś